Ataki na księgarnię "Antyk"

    Antysemityzm w podziemiach kościoła?
    Nagonka na ANTYK (cz. II.)

    W niewielkim, sklepionym pomieszczeniu w podziemiach warszawskiego Kościoła Wszystkich Świętych, gdzie gnieździ się Księgarnia ANTYK, można znaleźć więcej wartościowych lub rzadkich książek i czasopism niż w niejednym wielkim domu księgarskim.

    Gospodarz nie tylko sprzedaje książki - organizuje też odczyty, spotkania i pokazy filmowe. Jest też poważnym wydawcą, któremu zawdzięczamy przypomnienie wielu niesłusznie zapomnianych oraz wydanie zupełnie nowych tytułów.

    Czy w ANTYKU można znaleźć mądre, wartościowe książki, których próżno szukać w salonach EMPiK-u i innych sieci księgarskich? Każdy kto choć raz odwiedził ANTYK - czy na tyłach ul. Świętokrzyskiej, czy pod którymś z wcześniejszych adresów - każdy, kto choć raz do ANTYKU zajrzał, wie że tak właśnie jest.

    Książki wydawane przez ARCANA, wydawnictwa IPN, setki broszur i książek małych oficyn lokalnych, piękne albumy i monografie historyczne, ciekawy wybór klasyków filozofii, wygrzebane z magazynów wartościowe tytuły sprzed lat, bogaty wybór wydawnictw religijnych i większość tytułów wydawnictw ANTYK tworzy ofertę interesującą i zróżnicowaną. Niektórzy uważają, że zbyt zróżnicowaną.

    Co roku jesienią zaczyna się sezon łowiecki na księgarnię ANTYK i jej właściciela. Przed rokiem, 2 października 2002 roku w dzienniku "Rzeczpospolita" zarzucono ANTYKOWI, że rozpowszechnia książki antysemickie. Cytowano list zbiorowy, którego autorzy domagali się usunięcia takich książek z księgarni lub księgarni z podziemi Kościoła Wszystkich Świętych. Minął rok i znów jest list zbiorowy, znów zbiera się podpisy poparcia, redaguje kontrlisty, a proboszcz i Prymas Polski, trafiają pod gęsty choć niecelny ostrzał mediów.

    I w zeszłorocznym i w tegorocznym liście protestacyjnym przedstawiono ANTYK jako jaskinię zbójców - w obu listach gołosłownie. Podane rok temu w "Rzeczpospolitej" jako koronne dowody antysemityzmu trzy cytaty z oferowanych w ANTYKU książek mieściły się w granicach wprawdzie ostrej, ale dopuszczalnie ostrej debaty publicznej. W tym roku nikt nie sili się na argumenty z cytatów. Zamiast niego ma przemówić argumentum ad autoritetum. Ale czy osoby podpisane pod listem protestacyjnym do Księdza Prymasa wiedzą, co się sprzedaje w ANTYKU? Czy odwiedzają tę księgarnię? Bywam tam często, ale żadnej z nich tam nie widziałem. Rzecz w tym, że przedstawiona w liście otwartym wizja ANTYKU jest tyleż groźna i malownicza, co odległa od prawdy.

    Czy na półkach księgarni ANTYK dominują liczebnie książki poświęcone Żydom lub wręcz antysemickie? Nie.

    Czy w ANTYKU można znaleźć książki opisujące, analizujące i krytykujące antypolskie działania Niemców, Rosjan, Ukraińców i Żydów, a przede wszystkim hitlerowców i komunistów? Tak.

    Czy wszystkie z tych książek to książki antysemickie? Nie.

    Jeszcze rok temu można by tą ostatnią tezę (nie podbudowaną wykazem oferowanych w księgarni tytułów i analizą ich treści) uznać za gołosłowną. Dziś jednak sytuacja wygląda inaczej niż przed rokiem. Efektem zeszłorocznej nagonki na ANTYK było bowiem wszczęcie przez prokuraturę stosownego postępowania, w wyniku którego kompetentny (w tym zakresie) urząd prokuratorski nie dopatrzył się w działaniach księgarni ANTYK znamion przestępstwa. Trafnie zwraca na to uwagę gospodarz miejsca, ksiądz proboszcz Zdzisław Król.

    Czy prokurator mógł się omylić? Mógł. Ale trzeba by mu to udowodnić. Na razie nikt takiego dowodu nie przedstawił.

    Gdyby nawet w ANTYKU trafiały się czasem książki antysemickie w ścisłym sensie tego słowa (to znaczy wzywające do dokonywania czynów przestępczych przeciw Żydom z tej tylko - czy z tej głównie - przyczyny, że są Żydami), to na pewno byłoby ich tam mniej niż w Bibliotece Narodowej lub w większości innych poważnych bibliotek. Czy autorzy listów i apeli w sprawie ANTYKU oraz autorzy krytykujących ANTYK artykułów prasowych zadowolą się zamknięciem jednej księgarni? Czy aby nie zechcą potem zamykać innych księgarni, czasopism, rozgłośni radiowych, bibliotek...?

    Nie ukrywam, że do zabrania głosu w sprawie ANTYKU upoważnia mnie przede wszystkim to, że jestem częstym klientem tej księgarni, więc z grubsza rzecz biorąc wiem, co się tam sprzedaje.

    Sądzę, że prawie we wszystkich księgarniach na całym świecie większość książek jest albo głupia, albo błaha, albo szkodliwa albo i jedno, i drugie i trzecie naraz. Tyle że i głupota i szkodliwość niejedno mają imię.

    Czy w ANTYKU trafiają się książki bluźniercze, pornograficzne lub antypolskie? Nie pamiętam, żebym tam kiedyś na coś takiego trafił. Natomiast w wielu innych księgarniach i kioskach nie trzeba tego szmelcu szukać ze świecą, bo wala się na ladach i zalega w witrynach. Zakrawa na skandal, że warszawska straż miejska nie reaguje na jawne handlowanie w kioskach prawnie zakazaną pornografią. Tymczasem są chętni, by nasłać policję na ANTYK. Czy autorom niechętnych ANTYKOWI listów protestacyjnych (w tym działaczom warszawskiego KIK, młodzieży z dominikańskich i jezuickich placówek Duszpasterstwa Akademickiego, znanym księżom i profesorom katolickich uczelni) nie przeszkadzają bluźnierstwa w "salonach EMPiK" i większości największych warszawskich księgarń? Czy nie przeszkadza im pornografia i bluźnierstwa w kioskach na tłumnie odwiedzanym Dworcu Centralnym PKP? A jeżeli im przeszkadzają, to czy ich głos w tej sprawie nie mógłby być nieco głośniejszy od szeptu?

    Czy z powodu każdej książki, w której pisze się o "żydowskim kapitale" należy nasyłać na księgarza policję i prokuratora?

    Czy każdą książkę, w której pojawia się słowo "geszefciarze" można uznać za antysemicką i z tej racji żądać jej usunięcia z księgarni?

    Czy może "Ziemię obiecaną" Reymonta też?

    Czy z powodu jednej książki, której autor stawia wątpliwie uargumentowaną tezę o "powolnej judaizacji Kościoła pod hasłem reform i otwarcia" należy zaraz zamykać całą księgarnię? Pod jednym warunkiem można by ewentualnie poprzeć ten ostatni postulat: gdyby mianowicie została przywrócona w Polsce kościelna cenzura wszystkich książek dotyczących wiary i moralności, gdyby - innymi słowy - nie można było w Polsce nawet miauknąć drukiem na temat wiary i obyczajów bez biskupiego imprimatur. Lepsze pół życia poświęciłem walce o wolność słowa, ale z tym jednym, jedynym rodzajem cenzury w czasie pokoju pogodziłbym się z pełną pokorą. Sądzę, że Marcin Dybowski też. Ciekaw tylko jestem, co na temat przywrócenia powszechnie obowiązującej kościelnej cenzury tekstów poświęconych wierze i moralności napisaliby autorzy listów protestacyjnych przeciw ANTYKOWI?

    Od lat odwiedzam księgarnię pana Dybowskiego (poprzednio na Pl. Trzech Krzyży a potem na Pl. Starynkiewicza) i często uzupełniam tam swój księgozbiór - zwykle o trudne gdzie indziej do zdobycia książki dotyczące historii, filozofii lub religii - a gdy czasem wychodzę z ANTYKU bez żadnego nabytku pod pachą, to zwykle z braku gotówki. Na szczęście gospodarz i młody personel mają miły, przedwojenny zwyczaj nie sarkać na klienta, który nic nie kupuje, tylko przegląda książki i długo błądzi wśród regałów.

    Właściciel ANTYKU dba o to, by to, co wykłada na ladę, nie kłóciło się z zasadami wiary i moralności. Mam zresztą wrażenie (choć tylko wrażenie, bo ANTYK nie ogłasza listy swoich bestsellerów), że gdy czasem zbłądzi w doborze sprzedawanych lub branych w komis tytułów - jest to przede wszystkim jego strata, bo wyrobiona klientela raczej nie przychodzi do niego w poszukiwaniu książek głupich lub szkodliwych.

    Przed rokiem pisałem w GŁOSIE, że jesienny sezon polowań na ANTYK zapewne minie tak jak poprzednie. Ucichną echa wrzasków nagonki i znów zapanuje cisza. Mam nadzieję, że i tym razem ta prognoza sprawdzi się.

    Szkoda, że do dziś żaden z krytyków księgarni (a przecież nie brak wśród nich kompetentnych autorów) nie zdobył się na napisanie pogłębionej analizy księgarskiej oferty ANTYKU. Wpłynęłoby to korzystnie na ton dyskusji, bo jej temat zasługuje na coś więcej niż na epitety i pogróżki godne nagonki. Porządna analiza oferty ANTYKU dostarczyłaby argumentów tej stronie, która ma w tym sporze więcej racji, co byłoby z pożytkiem nie tylko dla dyskutantów, ale też dla krytykowanej księgarni, jej bywalców i właściciela.

    MARCIN GUGULSKI
    Uzupełniona wersja tekstu zamieszczonego w GŁOSIE nr 43 z 26.X.2002 roku.

Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone
strona główna


Powiadomienia o nowościach na stronie fundacji


nowości wydawnicze