powrót
Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.

 

Tomasz Dragon

 

Rosja Putina wobec państw bałtyckich

 

Polityka i gospodarka

 

Część I


I. ROSJA - PAŃSTWA BAŁTYCKIE. Stosunki polityczne i gospodarcze

Politykę Rosji wobec Estonii i Łotwy determinuje chęć umocnienia przez Kreml swoich wpływów nad Bałtykiem. Prozachodnie aspiracje Bałtów i gorycz porażki z 1991 roku powodują, że polityka rosyjska wobec zachodnich sąsiadów nie może być przyjazna. Rosjanie od lat robią wszystko, aby zapobiec wyjściu Bałtów ze "strefy cienia". Jeszcze w 1997 roku na szczycie ryskim Rady Państw Bałtyckich Czernomyrdin powtórzył jelcynowską propozycję rosyjskich gwarancji bezpieczeństwa dla Litwy, Łotwy i Estonii w zamian za rezygnację przez nie z ubiegania się o członkostwo w NATO. Od kiedy stało się jasne, że wstąpienie Litwy, Łotwy i Estonii do NATO jest właściwie przesądzone, Moskwa stara się, żeby ograniczyć negatywne dla niej skutki członkostwa Bałtów w Sojuszu. Zbliżając się do NATO (nowa formuła Rady NATO-Rosja) Rosjanie ostentacyjnie lekceważą przyszłych członków Paktu i dają do zrozumienia, że nie zamierzają ich traktować tak, jak zachodnioeuropejskich partnerów. Kreml dąży do tego, żeby, nawet jeśli nie oficjalnie, to w praktyce, kraje bałtyckie w NATO należały do innej, gorszej kategorii członków. "Wstąpienie krajów bałtyckich do NATO nie będzie oznaczać ich automatycznego uczestnictwa we współpracy z Rosją w formule >>dwudziestki<<" - podkreślał jeden z rosyjskich ekspertów w czasie szczytu w Reykjaviku. Rosja już zapowiedziała, że nie weźmie udziału w praskim szczycie. Niestety, takiemu stawianiu sprawy przez Moskwę sprzyja polityka samego NATO. "Robertson, od kiedy jest sekretarzem generalnym, poświęca bardzo dużo uwagi i gorąco optuje za procesem rozszerzenia Sojuszu, ale wydaje mi się, że raczej słownie, niż poprzez konkretne działania. To znaczy, że to, co dzisiaj mówi to niemalże to samo, co mówił rok temu: rozszerzenie NATO jest OK i powinno to być naszym celem. Jednocześnie robi wszystko bardzo ostrożnie, aby tylko nie urazić Rosjan." - mówi Alexandra Ashbourne, specjalistka od spraw bałtyckich z Londynu. Efekt może być taki, jakiego życzą sobie Rosjanie. Członkostwo byłych republik sowieckich w NATO może okazać się w dużej mierze faktem bardziej symbolicznym, niż praktycznym. Wyraźnie na to wskazują rosnące wpływy rosyjskie wśród lokalnych bałtyckich polityków, a przede wszystkim ekonomiczna ekspansja i gospodarcze uzależnienie (głównie w sferze zaopatrzenia w surowce). Prowadząc bardziej elastyczną i pragmatyczną politykę w kwestii rozszerzenia NATO, Rosjanie nie zaniedbują żadnej okazji, aby cena członkostwa w Sojuszu była dla krajów bałtyckich możliwie wysoka. Rosja żąda, aby Bałtowie, przystępując do NATO, podpisali także Układ o Redukcji Broni Konwencjonalnej w Europie (CFE). Kraje bałtyckie kategorycznie sprzeciwiają się łączeniu tych dwóch spraw. Przewodniczący Komitetu Obrony w Dumie gen. Andriej Nikołajew ostrzegł, że w wypadku wstąpienia Bałtów do NATO Rosja zrewiduje swoją doktrynę obronną. Jeśli Bałtowie nie podpiszą Konwencji o Redukcji Broni Konwencjonalnej, Rosja umieści na swojej północno-zachodniej granicy dodatkowe siły (według Rosjanina kraje bałtyckie mogą po wejściu do NATO stać się "szarą strefą", gdzie można koncentrować ogromne ilości broni). Na użytek wewnętrzny i propagandowy Kreml nie zmienia negatywnej opinii o rozszerzeniu NATO na wschód i rzuca od czasu do czasu nieokreślonymi groźbami, próbując przekonać Zachód, że naprawdę nie warto ryzykować dobrych stosunków z bogatą w zasoby ropy i gazu Rosją. Na spotkaniu z szefem komisji obrony norweskiego parlamentu minister obrony Igor Siergiejew ostrzegł, że wstąpienie Bałtów do NATO wywoła odpowiednie kroki Moskwy. "Jeśli do tego dojdzie, struktury wojskowe NATO znajdą się u granic Rosji, a region kaliningradzki stanie się zależny od Paktu" - uważa Siergiejew. Jako alternatywę Rosja wskazuje wspólny system bezpieczeństwa, obejmujący całą Europę. Przekonuje, że rozszerzanie NATO w takiej formule, w jakiej Pakt obecnie działa, nie wpłynie na poprawę bezpieczeństwa na kontynencie. Sergiej Karaganow, szef Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej Rosji uważa, że więcej pożytku od wstąpienia Bałtów do NATO przyniosłaby współpraca Rosji i innych krajów Europy nad stworzeniem jednej wspólnej polityki odpowiadającej na nowe wyzwania (międzynarodowy terroryzm, nierozprzestrzenianie broni jądrowej, przestępczość). "Teraz potrzebna nam jest zgodna polityka europejska w tych właśnie dziedzinach, a my wszyscy nadal patrzymy na to przez zimnowojenny pryzmat." W razie realizacji takiego scenariusza, udałoby się może powstrzymać ekspansję Paktu na Wschód. "Gdyby kraje UE stworzyły wspólną koncepcję obronną i wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, dla Bałtów byłoby to de facto rekompensatą nie wejścia do NATO" - zauważa Laurence Korb z Rady Stosunków Międzynarodowych. Szczególnie duży posłuch rosyjskie koncepcje znajdują w państwach skandynawskich, co, biorąc pod uwagę tradycyjnie bliskie więzi tych państw z krajami bałtyckimi, jest dla Litwy, ale przede wszystkim dla Łotwy i Estonii, szczególnie groźne. "Dla Rosji wskazane jest wykorzystywanie w maksymalnym stopniu tych sił w państwach, które obawiają się wszelkich następstw decyzji o wstąpieniu Bałtów do NATO dla dwustronnych i wielostronnych stosunków z Rosją"- czytamy w raporcie rosyjskiej pozarządowej Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej. W opracowaniu pt.: "Interesy Rosji w Europie Północnej: jakie są?" zauważa się, że w państwach skandynawskich równolegle zachodzą dwa procesy: z jednej strony działania na rzecz szybkiego wejścia do NATO (Dania), z drugiej Szwecja i Finlandia naciskają, zwłaszcza na Estonię i Łotwę, żeby znormalizowały stosunki z Rosją. "W odróżnieniu od władz państw bałtyckich w krajach skandynawskich dominuje obecnie pogląd, że Federacja Rosyjska nie jest i nie będzie źródłem militarnego zagrożenia dla suwerenności i terytorialnej integralności państw bałtyckich". Tradycyjnie prorosyjska jest, bardzo Estończykom bliska, Finlandia. Podczas wizyty w Niemczech prezydent Tarja Halonen mówiła: "Kwestia stabilności i bezpieczeństwa w Europie powinna być rozpatrywana w kontekście szerszym niż tylko NATO, i powinna uwzględniać Rosję". Określając dobre stosunki z Rosją jako bardzo ważne Halonen zastrzegła, że Finlandia nie może popierać natowskich aspiracji Bałtów w takim samym stopniu, co ich integrację z UE. Do większego otwarcia na Rosję zachęcał estońskiego prezydenta Rüütela wiceprzewodniczący komisji ds. rosyjskich Parlamentu Europejskiego Reino Paasilinna. Zdaniem Fina w sytuacji, gdy Unia ma do czynienia z "awanturniczym" planem Busha wojny z terroryzmem, polityka Putina wydaje się dostatecznie stabilna i przewidywalna. Pasilinna wezwał do otwarcia na Rosję, dopóki panuje tam prozachodnie nastawienie władz. A to według niego nie potrwa długo - skończy się wraz z prezydenturą Putina, czy też z rozszerzeniem Unii i NATO. "Boję się, że wielu Rosjan myśli, że będą izolowani. W takiej sytuacji Europa powinna stać się ich przyjacielem" - martwił się w rozmowie z Rüütelem gość z Finlandii. Nie bez znaczenia w tej sympatii części Skandynawów do Rosji mają względy czysto finansowe. Nieprzejednana postawa Bałtów może przeszkadzać w interesach na rynku rosyjskim. Na przykład szwedzki koncern telekomunikacyjny "Telia" i rosyjski "Rostelekom" zamierzają poprowadzić kabel telefoniczny łączący Moskwę i Sztokholm, który przebiegałby przez terytorium wszystkich państw bałtyckich. Warta 192 mln$ inwestycja ma być gotowa w 2005r. Umożliwi ona Rosji bezpośrednie połączenie z Europą i USA, a "Telia" zyska 150 mln użytkowników z tego kraju.

Nadal głównym argumentem podnoszonym przez Rosję przeciwko euroatlantyckim aspiracjom Bałtów jest problem mniejszości rosyjskiej w Estonii i na Łotwie. Problem, co trzeba podkreślić, powstały nie z winy Estończyków, czy Łotyszy, ale władz sowieckich, które przez pół wieku kolonizowały nadbałtyckie republiki. Podczas wrześniowej wizyty w Helsinkach Putin porównał sytuację Rosjan w Estonii i na Łotwie do położenia Albańczyków w Macedonii. Według Putina Bałtowie powinni podążyć śladem Finlandii, gdzie drugim językiem urzędowym jest szwedzki. "W Macedonii Albańczycy, którzy stanowią 20 proc. ludności kraju, żądają specjalnej reprezentacji w parlamencie i rozwiązań językowych i innych problemów."- dodał rosyjski prezydent. Ogromne niezadowolenie Rosji wywołało zamknięcie stałych misji OBWE w Estonii i na Łotwie. Mimo to, Moskwa nadal może liczyć na tę Organizację. Po spotkaniu z Igorem Iwanowem Jaime Gama, szef portugalskiej dyplomacji, zapewnił rosyjskiego kolegę, że OBWE faktycznie nadal będzie monitorować położenie Rosjan w krajach bałtyckich. Rolę dotychczasowej misji OBWE przejmą częściowo Instytut Wysokiego Komisarza ds. Mniejszości Narodowych, częściowo inne struktury OBWE. Skandal wywołał szef Urzędu ds. Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE Gerard Stoudmann, który podczas wizyty na Łotwie powiedział, że byłoby logiczne uczynić rosyjski drugim językiem oficjalnym. Wywołał falę oburzenia wśród polityków łotewskich i wycofał się potem z tych twierdzeń, ale cała sprawa pokazała, że w OBWE nadal nie brakuje osób przychylnych Rosji.

Choć Rosja sprzeciwia się wejściu do NATO wszystkich trzech krajów bałtyckich, to jednak w jej polityce można zauważyć różnice między traktowaniem Łotwy i Estonii, a stosunkami z Litwą. Kreml otwarcie przyznaje, że ma znacznie gorsze stosunki z Estonią i Łotwą. Za kryterium przyjmuje tutaj przede wszystkim politykę narodowościową rządów bałtyckich, choć nie bez znaczenia są jednak różne losy historii Litwy i jej północnych sąsiadów oraz strategiczne położenie najbardziej na południe wysuniętej republiki bałtyckiej (Kaliningrad!).

a. ROSJA - ESTONIA

Po objęciu przez Putina stanowiska prezydenta Rosji Anatolij Sobczak twierdził, że stosunki estońsko-rosyjskie poprawią się, gdyż Putin dobrze zna Estonię z okresu pracy w Petersburgu. Sceptycy przewidywali jednak (jak się okazało słusznie), że za rządów b. kagebisty nasileniu ulegnie szpiegowska działalność Moskwy w Estonii, a na szczeblu oficjalnym relacje między obu krajami pozostaną tradycyjnie chłodne, a być może nawet pogorszą się w związku z coraz bliższym wejściem Estonii do struktur zachodnich. I rzeczywiście, rok 2000 upłynął pod znakiem wojny na oświadczenia dyplomatyczne, prasowych ataków. Na pewno wpływ na to miała nieugięta postawa centroprawicowego rządu estońskiego, który nie zamierzał ulegać rosyjskiej presji w imię mitycznego hasła "konieczności poprawy stosunków z sąsiadem". Premier Mart Laar jeszcze w listopadzie 1999 na szczycie OBWE w Stambule nie obawiał się ostro skrytykować Rosji za wojnę w Czeczenii. Prezydent Meri w ogóle z tego powodu zbojkotował spotkanie w Turcji. Prowokujące wypowiedzi, zarówno oficjalne (szef rosyjskiej dyplomacji nazwał odznaczonych przez Meriego kombatantów z okresu II wojny światowej faszystami na usługach hitlerowców), jak i nieoficjalne (Ziuganow wróżył, że za 10-15 lat Estonia znów powróci do zawiązku z Rosją), sprzyjały takim incydentom, jak wandalskie ataki rosyjskich radykałów na placówki dyplomatyczne Estonii, obrzucanie ich butelkami z farbą, niszczenie flagi narodowej. Do tego doszedł skandal dyplomatyczny - Estonia wydaliła dwóch dyplomatów rosyjskich, którzy zajmowali się szpiegostwem. Moskwa o zaognianie stosunków oskarżała Estończyków. Gwałtowną reakcję Rosjan wywołał list Laara do posłów jego partii Isamaaliit, w którym premier twierdził, że Rosja przeciwdziała przystąpieniu Estonii do NATO wykorzystując m.in. stałą misję OBWE w Estonii. MSZ Rosji oskarżyło Laara o “poszukiwanie zewnętrznego wroga i wznowienie brutalnych napaści na Rosję”. Rosja regularnie do dyplomatycznych napaści na sąsiada wykorzystuje kwestię swoich rodaków zamieszkałych w Estonii. Przykładem ingerencji władz rosyjskich w wewnętrzne sprawy estońskie było wydanie ostrego oświadczenia przez MSZ Rosji w związku z incydentem w bazie wojskowej Paldiski. Pijani estońscy żołnierze na przepustce pobili grupę rosyjskiej młodzieży. MSZ nazwał postępowanie żołnierzy "rasistowskim i charakterystycznym dla nacjonalistycznej polityki Estonii". Rosjanie nie tylko atakowali Estończyków za politykę narodowościową. Także interpretacja wspólnej historii w wydaniu rosyjskim wywołuje mnóstwo kontrowersji. Gorzej, jeśli taką wersję otwarcie lansują rosyjscy dyplomaci, jak choćby w 2000 r. ambasador Rosji w Tallinie. Według Aleksieja Głuchowa “z punktu widzenia prawa, jak i de facto, traktat z Tartu (1920) przestał obowiązywać w 1940 r., kiedy Estonia dobrowolnie przystąpiła do ZSRS”. Zasadniczym powodem ataków rosyjskich na Estonię jest jej dążenie do UE, a przede wszystkim NATO. Rosjanie nie ograniczają się tutaj do oficjalnie wyrażanej negatywnej opinii na temat rozszerzenia Sojuszu, potrafią także grozić. “Estonia powinna wziąć pod uwagę, że rosyjski Okręg Północno-Zachodni [wojskowy] zostanie wówczas znacznie wzmocniony (...). Estonia w NATO wraz ze swoimi mostami, lotniskami, elektrowniami, portami stanie się celem dla rosyjskich rakiet i artylerii dalekiego zasięgu” – straszył Dmitrij Rogozin, szef komitetu spraw zagranicznych Dumy. Wydawać by się mogło, że szansą na pewne ocieplenie stosunków między obu krajami staną się zmiany legislacyjne, jakie pod koniec 2001 podjęły władze estońskie. Rząd zaproponował zniesienie wymogu znajomości jęz. estońskiego, stawianego dotychczas obywatelom startującym w wyborach do parlamentu i władz lokalnych. Poprawki przyjął parlament. Ta zaskakująca, jak na prawicowy rząd, liberalizacja była związana z kwestią misji OBWE w Estonii. Rząd poszedł na pewną liberalizację, która zamknęłaby usta krytykom estońskiej polityki narodowościowej na Zachodzie i poddała w wątpliwość celowość dalszej obecności OBWE w kraju. Obecności bardzo niewygodnej, poddającej w wątpliwość demokratyczne standardy w Estonii, a to w obliczu chęci wejścia do UE i NATO nie było pożądane. Kiedy prezydent Rüütel podpisał ustawę znoszącą wymóg znajomości estońskiego dla kandydatów w wyborach premier Laar oświadczył, że Estonia spełniła w ten sposób postulaty OBWE w sprawie zniesienia ograniczeń językowych i dlatego jej misja w Estonii powinna być zakończona. Estończycy osiągnęli swój cel - Stała Rada OBWE na wniosek szefowej misji OBWE w Tallinie Doris Hertramp podjęła decyzję o zamknięciu z końcem 2001 misji w Estonii. Zyskując na arenie międzynarodowej, prawicowy rząd zadbał jednocześnie, żeby przyjęte przepisy nie osłabiły pozycji języka estońskiego. Riigikogu zdecydował, że jedynym językiem obowiązującym w parlamencie i samorządach będzie estoński. Odrzucono wniosek Keskerakond o uznanie rosyjskiego za język roboczy w tych instytucjach.

Prawdziwą zmianę w relacjach estońsko-rosyjskich przyniosła dopiero zmiana ekipy rządzącej w Tallinie. Postkomunistyczna, ale mająca centroprawicowy, liberalny program Partia Reform (Reformierakond) na początku zerwała koalicję z antykomunistycznym Związkiem Ojczyźnianym (Isamaaliit) i Partią Umiarkowanych (Mõõdukad) na szczeblu samorz¹dowym. Kolejne miasta przechodziły w ręce nowego układu: postkomunistycznej lewicy z Partii Centrum (Keskerakond) i postkomunistycznej prawicy z Reformierakond. Przypieczętowaniem zdrady było wejście w sojusz z "centrystami" w stolicy. Nowym merem Tallinna został Edgar Savisaar. Premier Laar uznał to za wystarczający powód do ogłoszenia końca koalicji rządzącej Estonią od marca 1999 i zapowiedział swoją dymisję. Złożył ją zaraz po uchwaleniu budżetu. Nowy rząd sformowali postkomuniści. W gabinecie lidera Reformierakond Siima Kallasa 6 resortów dostali "reformiści", a aż 8 "centryści". Ludzie z Keskerakond obsadzili kluczowe resorty: obrony, spraw wewnętrznych, finansów i superresort gospodarki powstały z połączenia ministerstw gospodarki oraz transportu i komunikacji). Personalnie nowy rząd jest chyba najbardziej prorosyjski od siedmiu lat. Zresztą chodzi nie tylko o ministrów z Keskerakond, ale i z Reformierakond (np. szefowa dyplomacji Kristiina Ojuland). Nowy gabinet ma też zdecydowanie gorszą prasę na Zachodzie, przede wszystkim chodzi o osobę "szarej eminencji" tego rządu, Edgara Savisaara. Od lat pozostaje najbardziej kontrowersyjnym politykiem nie tylko w opinii krajowej. Także zagraniczni obserwatorzy sceny politycznej Estonii wskazują na niebezpieczeństwa związane z wejściem do rządu polityka takiego, jak Savisaar. "Savisaar pisze w swojej książce >>Usun Eestisse<< ["Wierzę w Estonię"] bardzo krytycznie o zamiarach wejścia Estonii do NATO i UE" - stwierdziła Pami Aalto z Uniwersytetu w Tampere. "Wiadomo, że również wśród kierownictwa Reformierakond też nie brakuje eurosceptyków". Z zadowoleniem musiała przyjście nowej ekipy przyjąć Rosja. Po pierwsze łatwiej teraz o wzmacnianie pozycji mniejszości rosyjskiej. Partie koalicji od dawna współpracują z ugrupowaniami rosyjskimi. Keskerakond rządzi wraz z EÜRP w szeregu miast (m.in. w Narwie). Reformierakond podpisała z kolei umowę o stopniowym zjednoczeniu z Rosyjsko-Bałtycką Partią Estonii Iwanowa. Ogromne znaczenie propagandowe ma oddanie teki ministra Rosjaninowi. Jeszcze w trakcie formowania rządu Wiktor Andriejew (Zjednoczona Partia Ludowa) przekonywał, że "pojawienie się w rządzie rosyjskiego ministra mogłoby być wielkim sukcesem rosyjskiej polityki w Estonii". Lider rosyjskiej mniejszości poszedł nawet dalej, proponując, żeby rosyjskiemu ministrowi ds. narodowości podporządkować, działający teraz w ramach MSW, departament obywatelstwa i migracji. Zgodnie z przewidywaniami ministrem ds. narodowości został były mer Narwy Eldar Efendijew. Inny powód do zadowolenia Rosji, to zdecydowanie przyjaźniejsza polityka gospodarcza rządu Kallasa. Polityka sięgająca w obszarze stosunków ekonomicznych ze wschodnim sąsiadem do wzorców łotewskich i litewskich. Zapowiedzią walki Estonii o zyski z tranzytu rosyjskiego, nawet drogą ustępstw politycznych, było już exposé Kallasa. Do tego trzeba dodać świetne kontakty postkomunistów z biznesem rosyjskim, kontakty zdecydowanie lepsze od tych, które mają co poniektórzy politycy estońskiej prawicy.

Wiceminister spraw zagranicznych FR Jewgienij Gusarow przedstawił listę siedmiu postulatów, od których spełnienia Moskwa uzależnia rozwój lepszych stosunków dwustronnych. Sąt o: przyspieszenie tempa naturalizacji, tak aby rocznie obywatelstwo dostawało 15-20 tys. Rosjan, rejestracja Cerkwi rosyjskiej, stworzenie korzystnych warunków dla posługiwania się rosyjskim w rejonach, gdzie większość stanowią Rosjanie, prawne gwarancje dla istnienia rosyjskojęzycznego szkolnictwa średniego, więcej pieniędzy na rosyjskie szkolnictwo wyższe, gwarancje socjalne dla b. oficerów KGB i ich rodzin poprzez zmiany w prawie o cudzoziemcach oraz wstrzymanie śledztw w sprawie zbrodni wojennych dokonanych przez weteranów formacji sowieckich. W marcu w Swietłogorsku doszło do pierwszego od 1996 roku spotkania szefów dyplomacji Estonii i Rosji. Decyzje rządu Kallasa w ostatnich miesiącach świadczą o tym, że zaczął on spełniać rosyjskie żądania. Przede wszystkim zarejestrowano Cerkiew. Na wniosek rządu Riigikogu przyjął poprawki do ustawy o szkolnictwie. Decyzję w sprawie wyboru języka nauczania w szkołach mniejszości narodowych będzie teraz podejmował rząd na wniosek rady miejskiej i władz szkoły. Uchylono w ten sposób decyzję poprzedniego rządu centroprawicowego o tym, że od 2007r. w szkołach mniejszości obowiązywać będzie estoński. Do 1 stycznia 2004 przedłużono ważność dotychczasowych zaświadczeń o znajomości jęz. estońskiego. Postkomunistyczna ekipa wzięła się także za wewnętrznych, szczególnie drażliwych przeciwników. W estońskich mediach pojawiły się informacje o tym, że minister obrony Sven Mikser planuje likwidację paramilitarnego, tradycyjnie niepodległościowego i antyrosyjskiego, Związku Obrony (Kaitseliit), pod pretekstem dostosowywania sił zbrojnych do wymogów NATO. Wydawało się, że ustępstwa estońskiego rządu zadowolą Rosję. W 1994 r. Rosjanie wprowadzili podwójne cła na towary estońskie. Nie podpisano także dotychczas traktatu granicznego. Podczas wizyty w Tallinie szef Komitetu spraw zagranicznych Dumy D. Rogozin obiecał, że Rosja, doceniając pozytywne sygnały w polityce Estonii, rozwiąże być może w najbliższym czasie te dwie kwestie (choć Rosja i tak musiałaby wycofać się z podwójnych ceł, jeśli chce wstąpić do WTO). Dopóki jednak Estonia będzie oficjalnie deklarowała chęć wejścia do UE, a przede wszystkim do NATO, dopóty prawdziwego ocieplenia w stosunkach z Rosją nie będzie. Moskwa nadal prowadzi politykę chłodnego dystansu wobec Estonii Igor Iwanow odrzucił zaproszenie szefowej dyplomacji estońskiej Kristiiny Ojuland do złożenia wizyty w Estonii, choć w marcu na spotkaniu szefów dyplomacji krajów bałtyckich w Swietłogorsku, pozytywnie się odniósł do propozycji estońskiej. O tym, że na razie nic się nie zmieniło świadczy także kolejny atak narodowych bolszewików na estońską ambasadę w Moskwie. Radykałowie obrzucili butelkami z farbą fasadę budynku i zniszczyli wiszącą u wejścia estońską flagę. Milicja, jak zawsze w takich przypadkach, nie interweniowała. Trafnie skomplikowane stosunki estońsko-rosyjskie ocenił były szef dyplomacji Estonii Toomas H. Ilves. "W momencie, kiedy Rosja uzna, że bardziej opłaca jej się mieć lepsze stosunki z Estonią, poprawi je. Problem nie w deklaracjach dobrej woli ze strony Estonii. Decyzja naleæy do Rosji."- powiedzia³ lider Mõõdukad.

b. ROSJA - ŁOTWA

Stosunki Rosji z Łotwą, choć o kryzysie takim, jak wiosną 1998 r. nie ma mowy, od lat należą do najgorszych, jeśli chodzi o kraje bałtyckie. Vaira Vike-Freiberga, prezydent Łotwy mówi: "Z ust niektórych polityków rosyjskich padają słowa, które bardziej pasują do czasów stalinowskich, niż do współczesności". Najczęściej wykorzystywanym przez Moskwę pretekstem do atakowania Łotwy na arenie międzynarodowej jest polityka władz w Rydze wobec mniejszości rosyjskiej. Paradoksalnie, coraz bliższy termin wstąpienia Łotwy do UE i NATO, powoduje, że Łotysze znajdują się pod coraz większą presją w sprawie liberalizacji praw obywatelskich i językowych. Zdaniem Nilsa Muiznieksa, szefa pozarządowego Centrum Praw Człowieka i Studiów Narodowościowych w Rydze presja UE na Łotwę, aby dać nie-obywatelom prawo głosu w wyborach lokalnych będzie rosła wraz z postępem negocjacji akcesyjnych. Podobnie jak Estonia, także Łotwa postawiła sobie za punkt honoru zakończenie misji obserwacyjnej OBWE na jej terytorium. Musiała jednak pójść na ustępstwa, podobne estońskich. Perspektywa zamknięcia misji OBWE zaniepokoiła poważnie Rosję i łotewskich Rosjan. "Zamknięcie misji będzie przedstawiane jako dowód, że nie ma żadnych problemów z mniejszością, co oczywiście nie jest prawdą" - powiedział Boris Cilevics (koalicja Saskana Jurkansa, Partia Socjalistyczna Rubiksa i Równouprawnienie Żdanok). Liberalizacja przepisów dotyczących mniejszości była jednak koniecznością. Podczas wizyty w Rydze Robertson podkreślał, że wśród kryteriów branych pod uwagę w listopadzie 2002 w Pradze znajdą się polityka wobec mniejszości i stosunki z sąsiadami. Podczas wystąpienia w Saeimie Robertson ostrzegł, że jeśli Ryga nie dostosuje prawa wyborczego do standardów obowiązujących w Sojuszu, to może nie zostać do niego zaproszona. Na zmianę przepisów językowych naciskały także Stany Zjednoczone. Prezydent Vike-Freiberga po powrocie ze Stanów powiedziała wprost, że od tego uzależnione jest wejście Łotwy do NATO. Łotewscy politycy dobrze sobie z tego zdawali sprawę. "Zamknięcie misji OBWE na Łotwie nie jest czymś, co automatycznie wprowadzi nas do NATO i UE, ale na pewno w tym pomoże" - stwierdził Indulis Berzińsz, minister spraw zagranicznych Łotwy. Mimo oporów szermujących narodowymi hasłami deputowanych (przede wszystkim Za Ojczyznę i Wolność/LNNK), Saeima przyjęła poprawki do ordynacji wyborczej, likwidujące wymóg znajomości łotewskiego przez kandydatów na deputowanych i radnych. Jednak wcześniej łotewscy parlamentarzyści zastosowali ten sam manewr, co ich koledzy z Estonii. Znowelizowali Konstytucję, uchwalając, że jedynym językiem roboczym w parlamencie i samorządach może być łotewski. "Łotewscy politycy są poważnie zaniepokojeni. Z jednej strony łotewskie społeczeństwo to dla nich głupcy. Z drugiej jednak strony czują, że mogą być ukarani przez wyborców za to, że nie bronią wystarczająco języka łotewskiego. Zdecydowali się więc na ten cały teatr z poprawką do Konstytucji. Symbolicznie wzmacniają status języka łotewskiego jako rekompensatę za kapitulację w sprawie wymogów językowych"- mówi Nils Muiznieks, jeden z największych ekspertów od spraw mniejszości. Łotwa osiągnęła swój cel - zamknięcie misji OBWE. Rosyjski MSZ oczywiście skrytykował przyjęte poprawki do Konstytucji, uniemożliwiające używanie jęz. rosyjskiego we wszystkich organach władzy ustawodawczej i wykonawczej na Łotwie.

Przykładem przedstawiania różnych decyzji władz łotewskich jako polityki dyskryminacji mniejszości jest sprawa zamknięcia rozgłośni "Rosyjskie Radio". Rosja oskarżyła Łotwę o naruszanie praw mniejszości. Tymczasem powodem cofnięcia koncesji rozgłośni było stałe naruszanie przez nią przepisu mówiącego, że 75% audycji musi być nadawane w języku łotewskim. Vilmars Henins (MSZ Łotwy): "Po raz kolejny Rosja próbuje upolitycznić sprawę, która ma kompletnie inną formę i kontekst."

Bardzo agresywnie Rosja reaguje na wszelkie próby rozliczania sowieckiej przeszłości w krajach bałtyckich, a przede wszystkim na Łotwie, która najaktywniej ściga zbrodniarzy wojennych z okresu II wojny światowej. Rosjanom nie podoba się stosunek Łotyszy do byłych sowieckich partyzantów. "Bojownicy-antyfaszyści nazywani są okupantami, a pomocnicy hitlerowców bojownikami o wolność" - oburzał się MSZ Rosji. Dotychczas łotewska prokuratura o ludobójstwo na narodzie łotewskim oskarżyła 13 byłych "czerwonych" partyzantów i pracowników bezpieki. Najgłośniejsze sprawy dotyczyły Sawienki, Farbtucha i Kononowa (ta ostatnia trwa na szczeblu apelacyjnym). 86-letni Jewgienij Sawienko (b. oficer NKWD) skazany został na 2 lata za udział w aresztowaniu około 50 osób w 1940 r., (część z nich została stracona). 84-letni Michaił Farbtuch skazany został na 7 lat (potem karę zmniejszono do 5) za zorganizowanie deportacji 31 rodzin łotewskich w 1941 r. W grudniu 2001 prokuratura wszczęła kolejne trzy dochodzenia przeciwko byłym pracownikom MGB w 1949. Przedstawiciel MSZ Rosji A. Jakowienko powiedział, że dochodzenia przeciwko sowieckim weteranom wojennym na Łotwie prowadzone są na zamówienie polityczne. Vilmars Henins z łotewskiego MSZ uznał wypowiedź za ingerencję w wewnętrzne sprawy Łotwy. Przypomniał, że rzekomi "weterani-antyfaszyści" to byli funkcjonariusze organów bezpieczeństwa, odpowiedzialni za zbrodnie totalitaryzmu.

Nic nie wskazuje na to, żeby Rosja miała zmienić swój stosunek do Łotwy. Można się raczej liczyć z kontynuacją, a nawet nasileniem ataków dyplomatycznych na mniejszego sąsiada. Rosjan irytuje dążenie Łotwy do NATO. W mediach rosyjskich często pojawiają się groźby polityków i analityków pod adresem Łotwy. "Decyzja Łotwy o pozwoleniu wpływania do portów łotewskich okrętów NATO z bronią nuklearną na pokładzie może wpłynąć na zmianę decyzji Rosji i rozmieszczenie taktycznych rakiet jądrowych w Kaliningradzie"- pisały "Wremia nowostiei". Wiadomo, że Rosja nie ratyfikuje traktatu granicznego przed wejściem Łotwy do NATO. Po wizycie w Moskwie przewodniczący parlamentarnej Komisji obrony i spraw wewnętrznych Dzintars Kudums określił stosunki z Rosją jako "lodowate".

 

c. ROSJA - LITWA

Obok braku większych problemów z mniejszością rosyjską na Litwie sąsiedztwo z Kaliningradem stanowi czynnik, ze względu na który stosunki Rosji z Litwą układają się nieco lepiej niż z Łotwą czy Estonią. O ile Litwa gotowa jest na możliwie najdalej idące ustępstwa w sprawie wiz dla obywateli Rosji podróżujących do i z obwodu kaliningradzkiego (bardziej nieprzejednane stanowisko w tej sprawie zajmuje sama Unia), o tyle kością niezgody pozostaje kwestia tranzytu wojskowego. Rosyjski tranzyt wojskowy do i z kaliningradzkiej eksklawy, niezależnie od znacznych dochodów płynących z tego tytułu, jest problemem postrzeganym na Litwie jako zagrożenie dla jej bezpieczeństwa. Obecnie tranzyt ładunków wojskowych i niebezpiecznych odbywa się koleją, zgodnie z zasadami opracowanymi wyłącznie przez stronę litewską na podstawie umowy z 1993 r. określającej tryb wycofywania wojsk rosyjskich z Litwy. Jej przepisy zakazują przewożenia przez Litwę broni masowego rażenia i umieszczania w jednym składzie pociągu wojskowej techniki i żołnierzy. Ponadto każdy przejazd takiego pociągu wymaga specjalnego zezwolenia. Zasady te są co roku przez Litwinów przedłużane, a strona rosyjska jest o tym informowana. Od lat Rosja chce te zasady renegocjować. Moskwa zabiega, by jeszcze przed wstąpieniem do UE Litwa podpisała z nią długoterminową dwustronną umowę w sprawie tranzytu wojskowego. Jednak o ile w kwestii tranzytu cywilnego Litwa skłonna jest negocjować rozwiązania zaakceptowane prze UE po ewentualnych rozmowach z Rosją, o tyle w kwestii rosyjskiego tranzytu wojskowego jej pozycja jest niezmienna. Landsbergis uważa, że jeśli Moskwa chce starą umowę zastąpić nową długoletnią, dokument powinien być negocjowany nie dwustronnie (Litwa – Rosja), ale trójstronnie, z udziałem NATO. Rosja czyni coraz wyraźniejsze sugestie, że w zamian za podpisanie osobnej umowy o tranzycie wojskowym Duma mogłaby rozpatrzyć kwestię ratyfikacji traktatu granicznego. Konstantin Kozaczew, wiceprzew. Komitetu spraw zagranicznych Dumy stwierdził: “Kiedy władze obwodu kaliningradzkiego powiedzą: Tak, jesteśmy zadowoleni z umów z Unią, Litwą i Polską, droga do ratyfikacji układu o granicach będzie otwarta.”

Stosunki litewsko-rosyjskie, bardzo chłodne za rządów konserwatystów (1996-2000), po przejęciu władzy przez liberałów, a potem postkomunistycznych socjaldemokratów, zdecydowanie się ociepliły. Podobnie, jak w przypadku Estonii i Łotwy, Rosjanie zdobywają wpływy na Litwie przede wszystkim środkami ekonomicznymi. Oprócz udziału w prywatyzacji, Rosja obiecuje Litwinom zwiększone zyski z tranzytu. W czerwcu 2001 rządy Litwy i Rosji podpisały umowę o transporcie (tzw "projekt 2 K"). Projekt wiąże kwestię tranzytu do Kaliningradu i Kłajpedy. Za ustępstwa w sprawie przewozu rosyjskich towarów do eksklawy, Rosjanie obiecali ujednolicenie stawek na przewóz do Kaliningradu i do Kłajpedy. Litwini mieli nadzieję, że znacząco zwiększy to tranzyt przez ich port. Przez ponad pół roku nic się jednak w tej sprawie nie działo, Rosjanie nie kwapili się z obniżeniem taryf na towary wywożone koleją do Kłajpedy z przeznaczeniem na eksport. Rosjanie wyraźnie chcą mieć kontrolę nad tranzytem przez kłajpedzki port. Ministerstwo transportu FR chce założyć spółkę, która zajęłaby się przewozem surowców przez Kłajpedę i Kaliningrad. 70% udziałów w przedsiębiorstwie byłoby rosyjskie, 30% litewskie. Taryfy na przewóz byłyby wówczas niższe o 20%. Projekt utworzenia litewsko-rosyjskiej spółki i uprzywilejowanie Kłajpedy niepokoją konkurencję, przede wszystkim z Łotwy. Litwini nie mają jednak złudzeń, że zapowiadana obniżka taryf i realizacja "projektu 2 K", nie jest dyktowana chęcią wywiązania się Rosjan z zeszłorocznej umowy, lecz kłopotami rosyjskich portów, nie radzących sobie, po obniżce taryf krajowych na przewóz koleją, z przeładunkiem coraz większych ilości towarów.

d. TRANZYT ROPY

W 1997 roku na zlecenie Borysa Jelcyna Rada d/s Polityki Zagranicznej i Obronnej opracowała "Długofalową koncepcję polityki Rosji wobec państw bałtyckich". Przygotowany dokument zalecał gospodarcze przede wszystkim umocnienie się Rosji nad Bałtykiem. Autorzy tekstu wzięli pod uwagę zmieniającą się rzeczywistość geopolityczną i związaną z tym zmianę elementów wpływu na swoje byłe republiki konsekwentnie zdążające ku zachodnim strukturom w rodzaju NATO czy UE. W sferze gospodarczej Rosja nie miała się już ograniczać tylko do okresowych sankcji i wstrzymywania dostaw surowców. Z jednej strony miało to być przejmowanie przez kapitał rosyjski udziałów w strategicznych przedsiębiorstwach, z drugiej ekonomiczny szantaż (dostawy surowców, tranzyt). Takie działania ekonomiczne miały służyć osiągnięciu celów politycznych. "Moskwa zrezygnowała z blokowania rozszerzenia NATO o Bałtów, za to plany budowy nowych portów uderzą w gospodarkę krajów bałtyckich" - przewidywał rosyjski ekspert Konstantin Woronow. Rosjanie, pamiętając, że Łotwa i Estonia czerpią nawet do 1/4 dochodów budżetowych z tranzytu, postanowili zastosować wobec Bałtów szantaż. W wypadku wstąpienia Bałtów do NATO Rosja "będzie zmuszona rozpocząć proces rewizji priorytetów w obszarze polityki transportowej"- ostrzegali rosyjscy politycy. Strumienie towarów zostaną przeorientowane na "bardziej obiecujące korytarze w obwodach leningradzkim i murmańskim".

Pod koniec lat 60. sowieccy planiści zdecydowali o rozbudowie terminali naftowych w trzech portach: Ventspils, Odessa, Noworosyjsk. Obecnie w granicach Rosji znajduje się tylko ten ostatni port. Za transport ropy prze dwa pozostałe Rosjanie muszą słono płacić. Na początku lat 90. w kręgach rosyjskiego biznesu i polityki pojawił się "projekt stulecia", zakładający budowę w latach 2005-2010 nowego portu przeładunkowego i związanego z nim kompleksu transportowego. Nowy terminal przejąłby z czasem cały eksport ropy, który idzie teraz przez porty krajów bałtyckich. Bałtycki System Rurociągów (BTS) miał łączyć naftowe złoża tiumeńsko-peczorskie i zachodniosyberyjskie z terminalami, zbudowanymi w położonych na rosyjskim wybrzeżu Bałtyku portach Primorsk i Batarejnaja. Cały projekt BTS miał kosztować 460 mln$. Po przejęciu pełni rządów przez Putina budowa nabrała tempa - postępy Bałtów w drodze do NATO zmuszały do jak najszybszego znalezienia nowego narzędzia nacisku na byłe republiki. 27 grudnia 2001 uroczyście otwarto terminal w Primorsku. Obecny na ceremonii Putin zapowiadał: "Primorsk pozwoli nam dowolnie sterować wielkościami eksportowanej ropy między portami na południu [Odessa], a północą [Ventspils]. Przyciągnie też do rosyjskiego systemu rurociągów dodatkowe ilości ropy kaspijskiej." Przy obecnych dziennych zdolnościach przeładunkowych Primorska 240 tys. baryłek ropy, rosyjskie kompanie naftowe eksportując tędy surowiec, a nie np. przez Ventspils, oszczędzają dwa dolary na tonie. "Co roku Rosja traci 2,5 mld$ przez tranzyt swoich towarów i surowców przez bałtyckie porty" - przekonywał na konferencji "Transbaltica 2001" Borys Usanow, doradca wicegubernatora obwodu leningradzkiego. "Opłaty są tam 2 - 2,5 raza wyższe niż w Rosji". Łotysze odrzucają te zarzuty, twierdząc, iż różnica w cenach wynika z tego, ze Rosjanie stosują w swoich portach praktyki dumpingowe. Zdaniem łotewskiego "króla tranzytu" Aivarsa Lembergsa "rezygnacja z tranzytu przez Łotwę będzie tylko i wyłącznie decyzją polityczną". Wydobycie ropy nadal bowiem rośnie, a możliwości przeładunkowe Primorska w tej chwili odpowiadają zaledwie tegorocznemu wzrostowi wydobycia. Najwięcej na zmianie w polityce tranzytowej Rosji traci Łotwa. Potentat w tej dziedzinie, port w Ventspils (2/3 rynku łotewskiego), wraz z dalszym planowanym rozwojem Primorska, stracić może nawet połowę zysków. "Zmniejszenie eksportu ropy przez Ventspils ma związek z polityką >>Transnefti<<, która maksymalnie wykorzystuje możliwości terminalu w Primorsku""- mówi analityk "Petroleum Argus", Michaił Pierfiłow. "Transneft'" zarządza wszystkim rurociągami na terenie Rosji. Rosjanie kontrolują także system rurociągów na Łotwie. Zarządza nimi rosyjsko-łotewska firma "LatRosTrans". Jeszcze w 2001 roku porty Łotwy notowały wzrost obrotów przeładunku (o 10 procent w porównaniu z 2000). Pierwsze miesiące 2002 r. wskazują już jednak na początek kryzysu (spadek o 4% w porównaniu z analogicznym okresem ub.r.). Największy, 9-procentowy spadek zanotował port w Ventspils. Może być jeszcze gorzej. Do połowy 2002 rząd rosyjski ma zatwierdzić projekt budowy kolejnego rurociągu do Primorska (roczna przepustowość 10 mln ton). Według prezesa "Transnefti", Semena Wajnsztoka budowa drugiej nitki Bałtyckiego Systemu Rurociągów zostanie rozpoczęta na początku listopada 2002. Po zakończeniu budowy moce przerobowe Primorska wzrosną z obecnych 12 mln do 30 mln ton rocznie. W kolejce czeka projekt budowy ropociągu Saratow-Noworosyjsk (10mln t/rok). Oznacza to, że Łotysze nie mogą liczyć na zwiększenie tranzytu rurociągiem Połock-Ventspils. Tym bardziej, że głównym zwolennikiem budowy nowych rurociągów wewnątrz Rosji jest Łukoil, dotychczas główny eksporter ropy przez porty łotewskie. Rosjanie mogą zmniejszyć tranzyt przez porty krajów bałtyckich nie tylko ropy, ale także innych surowców. W 2003 do użytku oddany ma być drugi terminal nad Zatoką Fińską - w Ust'Ługu. Tędy będzie wysyłany węgiel z Kuzbasu. Rosjanie chcą budować w Primorsku także rafinerię ropy. To byłaby poważna konkurencja dla litewskiej Mażeikiu nafta i terminali eksportujących produkty ropopochodne. Poważne straty bałtyckich firm powoduje również taryfowa polityka rządu rosyjskiego. W sierpniu 2001 Rosja obniżyła opłaty kolejowe na przewóz towarów i surowców do portów rosyjskich. W efekcie nastąpił spadek przewozu do portów bałtyckich. Przewóz kolejowy z Rosji do portów łotewskich spadł do końca 2001 roku o 12,5%. Obecnie przewóz towarów i surowca, przeznaczonych na eksport, wewnątrz Rosji jest o 11% tańszy, niż przewóz skierowany do portów bałtyckich. W związku z chęcią wstąpienia do WTO Rosja będzie jednak musiała wyrównać stawki. Z nadzieją czekają na to przedsiębiorcy bałtyccy. Kaspars Kreics (Latvijas dzelzels - Łotewskie Koleje Państwowe) mówi: "Jeśli Rosja wyrówna swoje stawki na transport kolejowy, poprawi to konkurencyjność Latvijas dzelzels i portów łotewskich".

W polityce tranzytowej wobec państw bałtyckich Rosja posługuje się klasyczną metodą "kija i marchewki". Z jednej strony nęci bałtyckich przedsiębiorców i uzależnionych od nich polityków perspektywą wzrostu eksportu przez bałtyckie porty czy też przywilejami dla poszczególnych portów. Przez Ventspils przechodzi 11 proc. rosyjskiego eksportu ropy. Odległość od granic Rosji do morza jest krótsza niż np. w przypadku Ukrainy, co obniża koszty tranzytu. Poza tym istnienie kilku dużych portów w tych krajach sprawia, że Rosja ma możliwości negocjowania korzystnych dla siebie taryf dzięki stymulowaniu konkurencji pomiędzy nimi. Z drugiej strony Rosja buduje alternatywny system transportu surowców, przede wszystkim ropy, omijający kraje bałtyckie. Tym instrumentem może szantażować Bałtów, strasząc ich drastycznym zmniejszeniem wpływów z tranzytu. Kontynuacja przez Kreml nowej polityki tranzytowej (Primorsk itp.) zmusi Bałtów nie tylko do zaoferowania Rosji nowych warunków tranzytu rosyjskich surowców, lecz też do większej przychylności wobec rosyjskich spółek, głównie w polityce prywatyzacyjnej.

Lipiec 2002

Dokończenie w następnym numerze, część II: Wpływy rosyjskie w polityce wewnętrznej i gospodarce państw bałtyckich.



Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone

strona główna